sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 2 - Przekręt

    Oczy wszystkich moich towarzyszy jednocześnie zaczęły, wpatrywać się w moją postać. Przepraszam, nie byli towarzyszami, a pionki w nowej grze. Zanim tu trafiłem, wszystko idealnie zaplanowałem, powtarzałem tę samą historię milion razy, by wyglądała wiarygodnie nawet dla Holemesa. Po dłuższej chwili milczenia zabaweczki zaczęły denerwować się moją ciszą, dlatego zacząłem swoją niebywale dziwną historię. Uwierzcie mi była bardzo dziwna.
    - Drodzy towarzysze, to co usłyszycie, może wami wstrząsnąć.

~*~
    Po przyjeździe z Europy, szybko doszła nas informacją o incydencie Sherlocka. Irene była zaskoczona informacją, dlatego postanowiła sama ją sprawdzić. "Sherlock w psychiatryku" - nawet dla mnie była to naciągana informacja. Kiedy Irene zajmowała się swoimi sprawami, a raczej Sherlocka, mi doskwierała nuda. Mój wróg przebywał w psychiatryku, a Sebastian w Europie, więc co miałem ze sobą zrobić? Pewnego dnia Irene widząca moje cierpienie, oddała w moje ręce list, którego pochodzenia nie znam do dziś. W liście było wyzwanie, bardzo ciekawe wręcz intrygujące. Bez zastanowienie przyjąłem wyzwanie. Wyzwanie idealnie nadawało się do wyeliminowania nudy i jednego z moich celów.
    Do całego wyzwania podchodziłem krokami, najpierw kilkudniowy trening, następnie ustalenie miejsca i celu. Potem były już tylko zajęcie czasowe. Tak mijały mi dni i tygodnie. Irene wciąż zajmowała się sprawą Sherlocka, mało mnie w tym okresie obchodziła. Raz na jakiś czas spotykaliśmy się w łóżku, lecz nasze wspólne plany odwołaliśmy.
    Nadszedł czas na zabranie najpotrzebniejszych rzeczy i wysłanie ludzi, by zwabili przynętę na miejsca. Czekałem spokojnie w sklepie DeVer, wszystko było zapięte na ostatni guzik, a moim zadaniem było czekanie. Wybiła godzina, a mój cel zjawił się w DeVer, zacząłem działać.
Wszystko poszło zgodnie z planem, wyzwanie skończone, rekord pobity, satysfakcja ogromna. Krzyki, rozpacz i oczywiście woń ogromnej ilości strachu. Czego chcieć więcej? Nie opowiem jak odbyła się cała akcja, jednak mogę powiedzieć na czym polegało wyzwanie. Tego i tak można dowiedzieć się od masy ludzi. Otóż wyzwanie polegało na szybkiej i spektakularnej śmierci. Moja ofiara, była idealnym celem do tego wyzwania, starszy człowiek z nienaganną skórą. Ciało mojego staruszka oszpeciłem pięknym wyrazem „Burn”. Wyciąłem płat z klatki piersiowej i przypaliłem mu serce. Przepiękny widok. Nie byłoby w tym nic spektakularnego, gdyby nie kilkanaście sekund na wykonanie wszystkich czynności i odejście na bezpieczną odległość. Każdy potwierdzi, iż całe zdarzenie trwało kilka sekund, podczas, gdy ktoś z obsługi, włączał światło. Wciąż w moich uszach szumią głosy tych przerażonych ludzi, a przed oczami mam ten obraz. Pięknie eksponowało się moje dzieło, naprawdę pięknie.
    Minęło sporo czasu, zanim cała sprawa ucichła, z każdym dniem napawałem się coraz bardziej. Pewnego wieczoru dostałem list z gratulacjami, od osoby, która wymyśliła wyzwanie. Oczywiście nikt nie domyślał się, że taki czyn mogłem popełnić ja, ta sama osoba, która robiła gorsze rzeczy. W dodatku byłem widziany w tym sklepie. Co poradzę na ludzką głupotę.
Mijały tygodnie, gdy smakowałem w swojej ulubionej fajce z nieproszoną wizytą wpadła policja. Na komisariacie zaczęło się przesłuchanie, nic na mnie nie mieli, jednak zamknęli mnie w celi. Twierdzili, że mają mnóstwo dowodów, który oczywiście nie chcieli ujawnić. Kilka dni przesiedziałem w celi, kilkakrotnie zostałem przesłuchany przez bandę idiotów...gdyby jeszcze umieli przesłuchiwać człowieka... Jakoś przeżyłem wprost przewidywalne przesłuchania, musiałem. Po kilku dniach stwierdzili, że jestem niepoczytalny i tak przewieźli mnie do tego miejsca. Nie wysłali mnie tu, za wszystkie zbrodnie jakie dokonałem, lecz za tą jedyną. Kilkukrotnie prosiłem o pokazanie tego co na mnie mają, ale nikt nigdy nie wypełnił mojej prośby.
Pierwsze dni ze mną dla tutejszego personalu wbrew pozorom były zwykłe, dopiero potem wyrządziłem kilka krzywd, tak trafiłem na stół. Odurzony, znajdowałem się na stole z metalowym czymś na głowie. Przemiłe panie w fartuchach wykonały na mnie leczenie prądem. Chcieli przez to uzyskać informację na temat legendarnego morderstwa, ale im się nie udało. Co było do przewidzenia.
~*~

    - Potem jakimś cudownym trafem wylądowałem w celi pełnej idiotów, tak o was mówię. Nawet będąc w psychiatryku wyglądam lepiej od was.
Patrząc po moich towarzyszach mogłem stwierdzić, iż uwierzyli. Historia nie była zbyt naciągana, jeśli patrząc na moją przeszłość. Nawet jeśli chcieliby dowodów, moi ludzie wszystkim się zajęli.
    - Jak zdążyłeś oszpecić ciało staruszka i w dodatku przypalić mu serce? - zapytał zdziwiony Mężczyzna. Zawsze irytowało mnie krycie przez niego swojej tożsamości.
    - Tak jak wykonałem wszystkie swoje zbrodnie, niebieskooki chyba kpisz myśląc, że kiedykolwiek zdradzę coś z mojego planu.
    - Poddali cię leczeniu prądem, a wyglądasz normalnie i zachowujesz się jak dawny Moriarty, JAK? -krzyknął zmieszany McDonald.
Sherlock siedział cicho, wpatrywał się tylko tymi swoimi kolorowymi oczami, jakby chciał coś ze mnie wyczytać 
    "Jak to zrobiłeś? JAK!", odezwał się ponownie Mężczyzna.
    - Oh, zamknij się, bo w całości wylądujesz w mojej kolekcji - skierowałem wzrok na ścianę umazaną krwią Sherlocka i Davida. 
    - Więc... - zaczął powoli Sherlock. - Dokonując czegoś tak.. - urwał nie wiedząc po co - ...dziwnego, wyglądasz na zadowolonego z przebywania w psychiatryku. Coś mi umknęło. 
    - Lepsze jest siedzieć w tym gównie ze swoją zabawką, niż przebywać w świecie pełnym idiotów, tu możemy dokończyć wspólna grę, Sherlocku.
Wszystko szło zgodnie z planem, Sherlock uwierzył jak i dwapozostałe pionki. Każdemu nadałem imię charakteryzujące, jednak znudziło mi się, by tak ich nazywać. Wszyscy są po prostu moimi pionkami. 
    "JAK!", artysta nie mógł znieść mojej ignorancji w stosunku do jego pytania, dlatego z wściekłością rzucił się na mnie i potargał moje ubranie.
    - Opanuj swoje nerwy. Myślę, że wszyscy chcą poznać twoją historię, a jeszcze chwila i nie będziesz mógł mówić. Wpierw zdradź nam do cholery jak się nazywasz?! - słowa skierowałem do Mężczyzny.
_______________________________________________________________________
Bardzo długo zajęło mi pisanie tego rozdziału, ale wreszcie w jakimś stopniu jestem z niego zadowolona. Wiem, że nie pisze tak dobrze jak Sherlock(Klaudia), jednak może fabularnie troszkę nadgonię. 


6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział.
    Czekam z niecierpliwością, aby poznać głębiej tą historię :)
    Draco.

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo ładnie napisałeś, panie Moriarty, czyinnetamte.
    podoba mi się ta sprawa z kochanym dziaduniem i chciałabym...
    bardzo bym chciała to ujrzeć na własne oczy, a potem udawać niepoczytalna.
    hm, to dobry plan, albo się ulotnić.
    nie ważne, same wiecie, że i tak najbardzoej czekam na Davida.
    pozdrawiam i życzę paniom weny c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiąż nad nim myślę prze Pani,zobaczymy co mi wyjdzie. Kochanego Davida zepsuć nie mogę.

      Usuń
  3. Zastanawiałam się, jak wam wypadnie wspólne pisanie.
    I muszę powiedzieć, że jestem mile zaskoczona.
    Bardzo podobał mi się rozdział.
    Ciekawy pomysł i dobrze napisane.
    Jestem pod wrażeniem i oczywiście życzę powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 ostatnie zdania, sprawiły,że moje ego czuje się znakomicie :)
      Dziękuje bardzo, bałam się jak czytelnicy wcześniejszego bloga Klaudi odbiorą, całkowicie inny styl pisania, które też tak dobry jak jej nie jest. Pozdrawiam M

      Usuń
  4. Bardzo, ale to bardzo dobrze wcieliłaś się w Moriarty`ego.
    świetnie opisane, naprawdę.
    A to wszystko o pionkach... Arcydzieło, że tak powiem ;)
    Są błędy, każdy to wie. Ale jaki blog nie ma błędów?
    Żaden.
    Bo takie nie istnieją.
    Muszę zwrócić uwagę jednak na to, że po przecinku stawia się spację.
    Jestem bardzo ciekawa Da Vinciego.... A więc nie pozostaje mi nic innego, jak przejść do 3 rozdziału!

    OdpowiedzUsuń